Wczoraj, kiedy podczas balu kochaliśmy się w saloniku na sofie, mógłbym jeszcze tak pomyśleć. Że to był tylko instynkt, takie słabe echo tamtego, cudownego lata, kiedy kochaliśmy się zawsze i wszędzie. Echo, tego niemal już zapomnianego widoku jej wspaniałego, nagiego ciała, bo wtedy nie tak często trudziła...
Dorotka miała zasady, których kiedyś, nawet dla mnie nie chciała złamać. Mówiła to wyraźnie, w dodatku było to już po tym, kiedy przyznała, że związani jesteśmy ze sobą na zawsze. Przez dzieci. Mieliśmy przecież dwóch cudownych synów, o których dowiedziałem się po latach. Nie miałem prawa jej nie wierzyć. Przyrzekała...
Nawet to, że nie przyszła do nas na żeberka z grilla, wbrew swoim porannym zapowiedziom, nie wzbudziło we mnie obaw. Czekaliśmy na nią długo, mimo że Baśka od początku podchodziła do tego sceptycznie. Tłumaczyła nam, że Dorota na pewno jest zajęta, gdyż dla gości prezesostwa tak samo przygotowywali wieczorną...
Spojrzałem w jej stronę. Jeszcze szlochała, ale i do niej zaczynała dochodzić prawda. Podniosła lekko głowę, wpatrując się intensywnie przed siebie w ścianę naprzeciwko. - Co mamy dzisiaj? – zapytała już znacznie ciszej. - Wtorek – odezwał się gorliwie Przemek. I dodał szybciutko –...
========== Odcinek 4 =============== Jedzenie już było gotowe i grzechem byłoby kazać mu czekać, toteż Ulf rozdzielił pierwszego zwierzaka na dwie równe porcje. Mag spojrzał na krawędź przeciwległej ściany zapadliska i podniósł do góry swój talerz pełen dymiącego mięsa. Wstał i powoli podszedł do...
- Panie Tomku, pan żyje? Panie Tomku… Boże… Do mózgu wdzierał mi się jakiś głos. Otwarłem lekko powieki i ujrzałem Barbarę. Przed chwilą starała się mnie podnosić, nie dała jednak rady. Dlatego teraz szarpała i tarmosiła ramię, próbując chociaż obudzić. Chyba zarejestrowała ruch moich gałek...
Aż mnie skręcało, żeby zobaczyć, co też takiego Dorota zostawiła w skrytce. Zabrałem z pokoju kluczyki, moduł i kartę, po czym zarzuciłem na siebie kurtkę, wyszedłem z mieszkania i zjechałem windą w dół. Dookoła skrzył się śnieg, w oknach płonęły światełka choinek, gdzieniegdzie rozlegały się dźwięki...
Zaczęło się małe zamieszanie, gdyż Lidka zaczęła uzgadniać z dyżurującym kelnerem dalsze działania, a w tym samym czasie moje zaproszone panie doszły do wniosku, że zaczynają nam przeszkadzać. Nie zauważyłem kiedy i jak się ze sobą dogadały, ale powstały jak na komendę. - Dziękujemy za sympatyczne...